Przełom lutego i marca. Co roku to samo. W ruch ze zdwojoną częstotliwością idą pilarki łańcuchowe. Trwa wycinka drzew. Zmasakrowana Puszcza Białowieska, wycięte kolejne stare aleje i kilkusetletnie, zdrowe drzewa budzą łzy i oburzenie.
Czasem uda się to wycinanie
zatrzymać jak we Wrocławiu, w Parku Grabiszyńskim. Społeczny Ruch obronił park.(link) Czasem
świadomy Inwestor w Warszawie da dobry przykład i zamiast wyciąć kolejne drzewo
- przesadzi.(link) Radość wielka. Lecą lajki na FB. Cieszą się mieszczuchy i swoich drzew
zaczynają pilnować jak oka w głowie.
Ale nie wszędzie tak jest.
Choćby w odległej Włodawie co zrobiła lament na całą Polskę, pomocy zewsząd wzywając
w urzędniczej wojnie.(link) Nie wiadomo jak będzie. Zniszczone drzewa jeszcze stoją, może przeżyją. Im mniejsze miasto, tym chętniej tam drzew się pozbywa i
kwita.
Bo smog, bo gorąco, bo ptaków nie będzie.
Bo ptaki, bo cień, bo liście, bo
sygnał TV zanika.
No i mamy jeszcze wieś. „ Wsi spokojna, wsi wesoła!”. Oj tak. Wesoła. Hulaj
dusza piekła chyba nie ma, albo tu jest to piekło właśnie? Niedaleko, w Izerach, pod
kościołem w Giebułtowie takie piekło się zrobiło.