PUŁAWY, PAŁAC IZABELI CZARTORYSKIEJ |
Puławy pałac Izabeli Czartoryskiej
Każdy chyba, kto zawodowo lub z pasją i dociekliwością zajmuje się ogrodem, od czasu do czasu zada sobie pytanie czy mamy w Polsce w ogóle jakąś ogrodową tradycję narodową? Skąd my Polacy czerpiemy wzorce do naszych ogrodów?
Osobiście nie ustaję w poszukiwaniu polskiego ogrodu. Nie tego tujowego i nijakiego, choć tych najwięcej i wydają się już być bardzo polskie. I nie tych naśladujących angielskie, włoskie i francuskie...o czym nawet się nie mówi, bo najczęściej nie wie.
Jednym z miejsc, które wtajemniczonym kojarzy się natychmiast z historią ogrodów w Polsce są Puławy. Tu przecież mieszkała i pisała o ogrodach "Myśli różne...." księżna Izabela Czartoryska. Odwiedziłyśmy więc z Nadworną Lekarką Puławy oczekując chyba cudu. Ale cudu nie było.
A księżna pisała przecież...
"Od stu albo i więcej lat każdy sadził wielkim kosztem brzydkie Ogrody. Mimo nudów, które wzbudzały, mimo codziennych doświadczeń, że mało kto lubił po nich chodzić, każdy z uszanowaniem na nie patrząc, nie odważył się innego być zdania."
Tak pisała sama księżna i ..... założyła park i ogród w stylu angielskim! Czyli jakich wiele w tamtych czasach zakładano i modne były oczywiście.
Puławy swój "złoty wiek" przeżyły w latach 1732-1831, za Czartoryskich, którzy uczynili z nich drugie po stolicy centrum kulturalne Polski.
To oni w 1801 roku założyli tu pierwsze w Polsce, a trzecie na świecie, prawdziwe muzeum. Mieściło się w wybudowanej niedaleko pałacu świątyni Sybilli. Powstała ona na wzór ........... świątyni Westy w Tivoli pod Rzymem. !!! Znów naśladownictwo.
Zgromadzono tam cenne pamiątki historyczne: chorągwie z dawnych wojen, broń, pamiątki po Batorym i Janie III Sobieskim.
Polski trójkąt bermudzki: dawne czasy świetności i parku, i pałacu minęły. Pasuje tu porównanie do trójkąta bermudzkiego odnalezione w przewodniku - albumie "Najpiękniejsze miejsca, 60 tras wycieczkowych", choć na początku trochę mi ten trójkąt "zazgrzytał". Wiadomo, że kochamy takie górnolotne określenia jak "druga Szwajcaria", "drugi Watykan", "Wenecja północy" itp.
Wierzchołki trójkąta tworzą Nałęczów, o którym Prus mówił, że kto do niego przyjedzie, ten wyjeżdża lepszym człowiekiem, Kazimierz Dolny i właśnie Puławy.
Teraz znaczenie jest inne. Wszystko co piękne i wartościowe znika stąd bezpowrotnie jak w trójkącie bermudzkim. Jak choćby te kamienne podłogi zastąpione kaflami z Castoramy lub najtańszymi panelami podłogowymi. Zgroza. Trzeba też przyznać, że tu na wschodzie kraju, odnawia się wiele zabytków. Metoda restauracji jednak jest inna niż na zachodzie. Wszystkie odnowione kościoły, dwory, pałace wyglądają jak spod igły. Żadnej patyny i starych, tradycyjnych metod. Wszystko błyszczy i jest idealnie proste.
....dużo wyobraźni musi mieć też ten, kto wyczyta, że z tarasu rozpościera się piękny widok na Wisłę...Cóż, może się czepiam... miałam okazję tylko z okna patrzyć... a może kiedyś był piękniejszy? Możliwe. Księżna nie doceniała go chyba zbytnio pisząc przecież tak......
...."Najpierw zdaje się, że miejscowość trzeba przedkładać nad położenie... bo widok prędzej się znudzi chyba, że jest szczególny i rzadki: mając go wiecznie przed okiem ... zbiór zaś pięknych drzew, czystej wody, zieloności bujnej....sprzykrzyć się nie mogą"
Cóż jeśli widok nie jest ważny aż tak, choć znam wielu, którzy dla widoku jakieś miejsce wybrali. Co jest więc ważne w tak dużym ogrodzie?
Księżna kochała ogromne drzewa. Słusznie, bo miejsca tu tyle, że aż się proszą. Sadząc je tu nie przypuszczała, że nie doczeka się nawet pośredniego efektu. Na to potrzeba wielu lat. Nazywała je najpiękniejszymi z ozdób jakimi Ziemia jest okryta. "Każdy chwali w tej Naturze drzewa duże i rozłożyste; a u siebie z największym staraniem każe je obcinać" - narzekała.
Co by teraz powiedziała widząc swoją Arkadię? Może siedząc w cieniu ogromnej lipy czy dębu, powtarzałaby, że miała rację pisząc: nikt nie jest za stary na sadzenie drzew. Że każdy się czegoś doczeka i że dla następnych pokoleń powinien pracować. I że szczęśliwy ten, kto na swoim gruncie ma drzewa stare, bo łatwiej mu jest doczekać efektów swojej pracy. Czy nie byłby to "głos na puszczy" również i dziś? Kto dziś chce sadzić drzewa dla przyszłych pokoleń? Efekt ma być za rok, dwa a nie za pół wieku. Są jednak i tacy, co nie muszą a sadzą. Brawo!
Nie ma w Puławach polskiego ogrodu. Nie ma nawet klombu polskiego, który wymyśliła I. Czartoryska. Poza przemiłymi pawiami nie ma tu prawie nic z dawnej świetności. O ile odzyskanie materialnego dziedzictwa, wywiezionego do Paryża przez Czartoryskich, to rzecz niewykonalna, o tyle ogród i park nie stanowią takiego problemu. Zwłaszcza że nadal pozostają w rękach Państwa.
Wydaje się prawdziwe nasze dociekanie w G, że my Polacy z ogrodami w swej historii wspólnego za wiele nie mamy. Kochamy wszystkie "nowinki" z supermarketów i szkółek oraz te "kwiatki i krzewy" ogólnie. Głównie jednak chorujemy na "naśladownictwo". Nowinki zaś owe, które notabene najczęściej już nowinkami w Europie nie są, witamy radośnie zamiast dawno już stosować ich piękno jak malarz farby z palety. Adorujemy pojedynczo zdobyte sztuki w ogrodach jak piękne bóstwa zamiast malować nimi obrazy. Oczywiście zawsze aktualne jest powiedzenie, że lepiej późno niż wcale:)
Skłaniam się więc ku teorii, że nazwa Polan pochodząca od indoeuropejskiego wyrazu pole, oznaczającego pole uprawne lub otwartą przestrzeń nadal bardzo do nas pasuje. Nazwa zaś Polska, która zaczęła być używana w odniesieniu do całego państwa w XI wieku i funkcjonowała pierwotnie jako forma określenia „ziemia polska”, nadal określa nas bardziej jako rolników.
Polska edycja Wikipedii ogrodem nazywa miejsce do uprawy roślin. Z powodzeniem można w tym znaczeniu ogrodem nazwać również trawnik. To miejsce do uprawy trawy. A trawa to roślina. Od tej zieloności trawnika do skojarzenie z wiosennym polem już nie daleko. Może trawnik to jest polski ogród? Tylko, że nawet w tym nie byliśmy pierwsi.
O HISTORII PAWI W OGRODACH - TU
Chciałabym znaleźć klucz do prawdziwie polskiego ogrodu...
Jednym z miejsc, które wtajemniczonym kojarzy się natychmiast z historią ogrodów w Polsce są Puławy. Tu przecież mieszkała i pisała o ogrodach "Myśli różne...." księżna Izabela Czartoryska. Odwiedziłyśmy więc z Nadworną Lekarką Puławy oczekując chyba cudu. Ale cudu nie było.
PUŁAWY, PAŁAC IZABELI CZARTORYSKIEJ |
"Od stu albo i więcej lat każdy sadził wielkim kosztem brzydkie Ogrody. Mimo nudów, które wzbudzały, mimo codziennych doświadczeń, że mało kto lubił po nich chodzić, każdy z uszanowaniem na nie patrząc, nie odważył się innego być zdania."
Tak pisała sama księżna i ..... założyła park i ogród w stylu angielskim! Czyli jakich wiele w tamtych czasach zakładano i modne były oczywiście.
Znów więc z tej polskości nici.
To oni w 1801 roku założyli tu pierwsze w Polsce, a trzecie na świecie, prawdziwe muzeum. Mieściło się w wybudowanej niedaleko pałacu świątyni Sybilli. Powstała ona na wzór ........... świątyni Westy w Tivoli pod Rzymem. !!! Znów naśladownictwo.
Zgromadzono tam cenne pamiątki historyczne: chorągwie z dawnych wojen, broń, pamiątki po Batorym i Janie III Sobieskim.
PAWILON ŻÓŁTY, wybudowany w 1829r. |
SYBILLA |
SYBILLA ok. 1801 r. |
Polski trójkąt bermudzki: dawne czasy świetności i parku, i pałacu minęły. Pasuje tu porównanie do trójkąta bermudzkiego odnalezione w przewodniku - albumie "Najpiękniejsze miejsca, 60 tras wycieczkowych", choć na początku trochę mi ten trójkąt "zazgrzytał". Wiadomo, że kochamy takie górnolotne określenia jak "druga Szwajcaria", "drugi Watykan", "Wenecja północy" itp.
Wierzchołki trójkąta tworzą Nałęczów, o którym Prus mówił, że kto do niego przyjedzie, ten wyjeżdża lepszym człowiekiem, Kazimierz Dolny i właśnie Puławy.
Tylko, że przewodnik ów mówił o tym, że ten kto tu na jeden dzień przyjedzie, znika na długo.
Teraz znaczenie jest inne. Wszystko co piękne i wartościowe znika stąd bezpowrotnie jak w trójkącie bermudzkim. Jak choćby te kamienne podłogi zastąpione kaflami z Castoramy lub najtańszymi panelami podłogowymi. Zgroza. Trzeba też przyznać, że tu na wschodzie kraju, odnawia się wiele zabytków. Metoda restauracji jednak jest inna niż na zachodzie. Wszystkie odnowione kościoły, dwory, pałace wyglądają jak spod igły. Żadnej patyny i starych, tradycyjnych metod. Wszystko błyszczy i jest idealnie proste.
....dużo wyobraźni musi mieć też ten, kto wyczyta, że z tarasu rozpościera się piękny widok na Wisłę...Cóż, może się czepiam... miałam okazję tylko z okna patrzyć... a może kiedyś był piękniejszy? Możliwe. Księżna nie doceniała go chyba zbytnio pisząc przecież tak......
...."Najpierw zdaje się, że miejscowość trzeba przedkładać nad położenie... bo widok prędzej się znudzi chyba, że jest szczególny i rzadki: mając go wiecznie przed okiem ... zbiór zaś pięknych drzew, czystej wody, zieloności bujnej....sprzykrzyć się nie mogą"
Cóż jeśli widok nie jest ważny aż tak, choć znam wielu, którzy dla widoku jakieś miejsce wybrali. Co jest więc ważne w tak dużym ogrodzie?
Księżna kochała ogromne drzewa. Słusznie, bo miejsca tu tyle, że aż się proszą. Sadząc je tu nie przypuszczała, że nie doczeka się nawet pośredniego efektu. Na to potrzeba wielu lat. Nazywała je najpiękniejszymi z ozdób jakimi Ziemia jest okryta. "Każdy chwali w tej Naturze drzewa duże i rozłożyste; a u siebie z największym staraniem każe je obcinać" - narzekała.
Co by teraz powiedziała widząc swoją Arkadię? Może siedząc w cieniu ogromnej lipy czy dębu, powtarzałaby, że miała rację pisząc: nikt nie jest za stary na sadzenie drzew. Że każdy się czegoś doczeka i że dla następnych pokoleń powinien pracować. I że szczęśliwy ten, kto na swoim gruncie ma drzewa stare, bo łatwiej mu jest doczekać efektów swojej pracy. Czy nie byłby to "głos na puszczy" również i dziś? Kto dziś chce sadzić drzewa dla przyszłych pokoleń? Efekt ma być za rok, dwa a nie za pół wieku. Są jednak i tacy, co nie muszą a sadzą. Brawo!
Nie ma w Puławach polskiego ogrodu. Nie ma nawet klombu polskiego, który wymyśliła I. Czartoryska. Poza przemiłymi pawiami nie ma tu prawie nic z dawnej świetności. O ile odzyskanie materialnego dziedzictwa, wywiezionego do Paryża przez Czartoryskich, to rzecz niewykonalna, o tyle ogród i park nie stanowią takiego problemu. Zwłaszcza że nadal pozostają w rękach Państwa.
Wydaje się prawdziwe nasze dociekanie w G, że my Polacy z ogrodami w swej historii wspólnego za wiele nie mamy. Kochamy wszystkie "nowinki" z supermarketów i szkółek oraz te "kwiatki i krzewy" ogólnie. Głównie jednak chorujemy na "naśladownictwo". Nowinki zaś owe, które notabene najczęściej już nowinkami w Europie nie są, witamy radośnie zamiast dawno już stosować ich piękno jak malarz farby z palety. Adorujemy pojedynczo zdobyte sztuki w ogrodach jak piękne bóstwa zamiast malować nimi obrazy. Oczywiście zawsze aktualne jest powiedzenie, że lepiej późno niż wcale:)
Skłaniam się więc ku teorii, że nazwa Polan pochodząca od indoeuropejskiego wyrazu pole, oznaczającego pole uprawne lub otwartą przestrzeń nadal bardzo do nas pasuje. Nazwa zaś Polska, która zaczęła być używana w odniesieniu do całego państwa w XI wieku i funkcjonowała pierwotnie jako forma określenia „ziemia polska”, nadal określa nas bardziej jako rolników.
Polska edycja Wikipedii ogrodem nazywa miejsce do uprawy roślin. Z powodzeniem można w tym znaczeniu ogrodem nazwać również trawnik. To miejsce do uprawy trawy. A trawa to roślina. Od tej zieloności trawnika do skojarzenie z wiosennym polem już nie daleko. Może trawnik to jest polski ogród? Tylko, że nawet w tym nie byliśmy pierwsi.
Pozdrawiam świątecznie :)
ewaO HISTORII PAWI W OGRODACH - TU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękujemy:)