Był sobie film i była pani w kapeluszu i był ON - ogród
kuchenny. Piękny. Wypielęgnowany. Idealnie zaplanowany. Z warzywami, które
zawsze rosną, jak pod linijkę. Bez szkodników i bez strat. Dorodne, jędrne,
zawsze na czas. Zawsze pod ręką. Tylko rwać.
Patrząc na jej ogród można nabawić się kompleksów, ale i
ochoty na swój rajski cud. Nic dziwnego, że został zaplanowany przed domem.
Zauważyliście? Jest się czym chwalić, więc czemu nie.
Nabraliście już ochoty? To dobrze. Koniec tej bajki.
Otóż ogród warzywny w swojej prostocie urzeka. Urzeka
porządkiem, urzeka wykorzystywaniem zupełnie prostych patentów. Ale taki jak w
filmie "To skomplikowane" rzadko kiedy bywa. Rzadko, bo w jednym momencie
nie dojrzewają wszystkie warzywa na -raz, a na- dwa sprzątamy zagony. Każde warzywo
ma swój czas.
No chyba, że tak jak scenografowie w filmie będziemy doczepiać
czerwone pomidory, a warzywa pędzić w szklarni i wysadzać gotowe na grządki.
Ale, ale wszystko jest możliwe. Chcesz taki mieć? Pracuj, planuj i eksperymentuj.
Przy dużej cierpliwości i doświadczeniu w uprawie możemy z dużym powodzeniem mieć coś na wzór takiego ogrodu. Z czasem można się tego nauczyć, popełniając
po drodze masę błędów.
Żeby mieć książkowy (przynajmniej z wyglądu), ważny jest
plan. Jak wszędzie. Najpierw wyznaczając poszczególne kształty kwater, a
później planując co w nich posadzić. Możliwości są w zasadzie nieograniczone.
Prostokąty, kwadraty, trójkąty. Co nam w duszy gra, byle było funkcjonalnie.
Grządki mogą być wyniesione lub tylko obrzeżone np. deską, tak jak na zdjęciach
powyżej. A może obrzeży w ogóle nie być. I dodam, że każdy sposób jest dobry, jeden mniej drugi bardziej elegancki.
Taki ogród może być bajecznie kolorowy jeśli na jego granicy
posadzimy kwiaty jednoroczne, a na podporach puścimy groszek ozdobny. Wszelkie
drobiazgi też są w cenie. Począwszy od ogrodzenia, bądź jakiegokolwiek innego
sposobu na wydzielenie warzywnika, a skończywszy na kloszach, podporach,
tunelach leszczynowych, ławeczkach. To one tak naprawdę przyciągają nasz wzrok,
kokietują i sprawiają, że ten zakątek zaprasza do środka.
Niestety ogród warzywny, jak żaden inny wymaga ogromu pracy.
Żeby móc popatrzeć na niego z dumą trzeba poczuć palące słońce, zapach ziemi,
obornika . Kapelusz tym razem spada z głowy, a my klęczymy z brudnymi kolanami,
niemalże prosząc - rośnijcie zdrowo.
I tak, czas zakasać rękawy, pielić, podlewać, przerywać.
Przyjemność siania już minęła. A na zbiory jeszcze nie czas.
Mimo wszystko polecam podjęcie wyzwania. Moi znajomi narazie
nie czują bluesa. "Warzywa? to ja mam w sklepie". Mówię "spróbujcie chociaż raz".
Patrzą, jak na zjawisko.
Morał jest taki - nie ważne, jak ten ogród wygląda. Mały czy duży.
Wychuchany mniej lub bardziej. Ale jaka to przyjemność zjeść własne!
A tak w książce "Małe ogródki z odpowiednimi
planami" Edmund Jankowski w 1913 roku radził:
Pozdrawiam ciepło, Aga
Kadry z filmu "To skomplikowane" z Meryl Streep w roli głównej. Polecam
Czy pomidory pachną pomidorowo? W takim szalonym warzywniku jak z ten z filmowych kadrów na pewno.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się niezwykle to zdanie: "Morał jest taki - nie ważne, jak ten ogród wygląda. Mały czy duży. Wychuchany mniej lub bardziej. Ale jaka to przyjemność zjeść własne!".
Własne pomidory wygrzane w słońcu zawsze pachną cudnie :) ja jeszcze uwielbiam wkładać nos w koperek. I cieszę się, że coraz więcej osób podchodzi do warzywników z takim entuzjazmem :)
UsuńA ja najbardziej lubię atawistyczne grzebanie gołymi rękoma w wilgotnej parującej ziemi , ciszę i unoszący się nad warzywnikiem aromat kopru.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę:) Ja mam chyba fobię na punkcie rękawiczek. Nic z tym się nie da już zrobić, ale kopać mogę cały dzień:) ewa
Usuń