11 lipca

11 lipca

Niebieski ptaszek Pückler na uwięzi w parku Branitz - Niemcy

Oto Herman von Pückler-Muskau (1785-1871). Żołnierz, kobieciarz, utracjusz i król życia. Książę. Ponad wszystko na świecie kochał szalone, ekscentryczne pomysły, hazard, podróże i bycie w centrum uwagi oraz kobiety, o które musiał się często pojedynkować. Opinię jako żołnierz miał dobrą, więc uchodził z życiem. Pewnie już ekscesy towarzyskie wystarczyłyby żeby historia o nim nie zapomniała, ale to jego wielka słabość do ogrodów uczyniła go naprawdę sławnym. Od wielu podobnych dandysów odróżnia go jednak fantazja i wielka pomysłowość oraz upodobanie do braku kompromisów. Wraz ze swą o 9 lat starszą małżonką Lucie von Pückler-Muskau, którą poślubił w późnym już wieku, "przepuścili"  swoje ogromne majątki, aby założyć park i ogród w Bad Muskau a później kolejny, skromniejszy w Branitz w pobliżu Cottbus.


Dodam tylko, że dla osób interesujących się historią sztuki ogrodowej park krajobrazowy Branitz jest "lekturą obowiązkową".

Fascynuje mnie ta para ogrodowych maniaków. On majątek po ojcu wydał na urządzanie Mużakowa (Bad Muskau). Ona, cały swój pozwoliła wydać na park i ogród w Mużakowie oraz w Branitz, gdyż książę już wtedy swojego nie posiadał. Oboje wspólnie projektowali założenia parkowe, własne oraz na zamówienie, które stały się ich pasją. W 1826 roku rozwiedli się. Ponieważ środki finansowe zaczęły się im wyczerpywać, Lucie zaproponowała mężowi, zapewne zgodnie z filozofią małżeństwa owych czasów, aby znalazł sobie nową i bogatą żonę. Zapewniłoby im to dochody na życie i na kolejne pomysły i projekty. 


Niestety, o ile Lucie bez problemu wybaczała mężowi liczne romanse, nie mogła mu wybaczyć Machbuby. W czasie podróży po Bliskim Wschodzie książę zakupił sobie bowiem abisyńską, młodziutką niewolnicę, Ajiameh Machbubę, która stała się jego kolejną miłością. Przedstawiał ją na dworach Europy jako księżniczkę, czego żona mu już nie darowała. Był to koniec ogrodniczej sielanki i zgodnego projektowania.


W 1845 roku książę Pückler z powodu długów był zmuszony sprzedać posiadłość w Mużakowie i przenieść się z byłą żoną Lucie do Branitz, gdzie rozpoczęli tworzenie kolejnego parku. W międzyczasie zmarła Machbuba, gdyż europejskie zimno nie służyło jej zdrowiu. Lucie zmarła w 1854 roku, a Herman Pückler wkrótce powrócił do romansowego stylu życia nie wiążąc się już na stałe.

Park i ogród w Branitz nawet za życia księcia były dostępne dla każdego. Bramy zamykano wtedy, gdy zapadał zmrok. Był czas, w którym to książę spacerował po swoim prywatnym ogrodzie.



Herman część dzieciństwa, jako dziecko nadpobudliwe, spędził w zakładzie wychowawczym dla trudnych dzieci. Nie było mu na pewno łatwo. Tam  w ramach obowiązków miał uprawiać działkę ziemi. Być może to dało początek jego pasji, która z czasem go zrujnowała....?

Charakterystyczne dla parku krajobrazowego w Branitz są dwa elementy. 

Piramidy grobowe oraz kolor niebieski.
  
Całość dzieła, które głównie zakomponował książę osobiście, tworzą ogród wraz z parkiem krajobrazowym i obiekty architektury. Podzielony jest ono na park wewnętrzny o powierzchni 106 hektarów z pałacem i ogrodem przypałacowym w centrum oraz park zewnętrzny o powierzchni  516 hektarów. Dwie piramidy  ziemne w parku wewnętrznym są unikalnym znakiem rozpoznawczym Branitz i reminiscencją podróży Pücklera do krajów Orientu. Większa z piramid, usypana na sztucznym jeziorze, jest jednocześnie miejscem pochówku Pücklera i jego żony, Lucie.


Na uwagę zasługują też takie proste elementy jak ścieżki. Poprowadzone w krawężnikach z  desek wiją się malowniczo. To charakterystyczne, prawidłowe i praktyczne rozwiązanie dla parków krajobrazowych tego okresu.


I na koniec o kwiatach.  

W parkach krajobrazowych tego typu ogrody kwiatowe lub partery kwietne nie były dużych rozmiarów. Za to łąk kwietnych w Branitz nie brakuje i nawet sporo tu spaceruje po nich boćków. Pod ochroną jest też dziwna odmiana bociana czarnego.  A może to biały? Szybkie ustalenie w internecie nie było możliwe.


Jak również w to do czego  służy niebieskie szkło w szklarni? Widziałam już niebieskie klosze ogrodowe, ale niebieską szklarnię pierwszy raz właśnie tu. Trzeba było pojechać do Branitz. Jest tu również dawna maszyna do sadzenia drzew i kilka innych historycznych urządzeń ogrodowych.


Być może bardzo piękne hortensje w kolorze niebieskim kryją w sobie również tajemnicę? Czy dawnym zwyczajem ogrodników zakopano pod nimi makrelę  dla piękniejszej barwy? 
Książę na pewno by na tym nie oszczędzał:)


Pozdrawiam,
ewa:)


 

4 komentarze:

  1. Ach, jak ja lubię takich szaleńców ;) Świetna historia i w dodatku romantyczna...
    A może te szyby niebieskie w oranżerii tylko "dla ładności"? Wszak książę nie uznawał kompromisów ;)
    A te makrele to świeże czy wędzone? ;D
    Jeszcze raz dziękuję za przemiłe odwiedziny i zapraszam znowu, abym mogła się zrehabilitować za niezbyt ogarnięte przyjęcie. ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja bardzo dziękuję za uchylenie rąbka tajemnicy serów cheddar i miłe przyjęcie :) Mam nadzieję, że "tryb odwiedzinowy" wyszedł im na dobre? Dziękuję za zaproszenie :)
    A co do makreli, to pewnie wędzona. W Nowogrodzcu nowoczesna kwiaciarka mówiła mi, że można dodawać też ałun, ale działa tylko na różowe. Co do szybek, szperam w księgach. Ściskam Cię mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia Hermana von Pückler-Muskau jest mi dobrze znana, poniewaz mieszkam niedaleko Bad Muskau- po polskiej stronie. Ogród jest cudowny, choć ja wolę wycieczki po przepieknych wioskach Dolnych Łużyc, pochowanych wśród lasów i pól.
    Generalnie ogrody nie sa moja pasją, ale bardzo podoba mi sie Twój blog a szczególnie opracowanie o wiejskiej estetyce. Uwielbiam polska wieś, ale przeraża mnie, to co się z nią dzieje- krzykliwe elewacje, tuje i krasnale, wszechobecny pozbruk, plastik i Castorama. Jestesmy narodem wandali:(
    Pozdrawiam Cie serdecznie i zyczę wytrwałosci w prowadzeniu bloga i krzewieniu estetyki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że tu do mnie zajrzałaś:) Zapraszam częściej. Mam nadzieję, że coś uda się jeszcze uratować nim "eurosyf" (jak ktoś w komentarzu nazwał betonową kostkę itp. rozwiązania ) zaleje nas totalnie. Tez uwielbiam polską wieś i uważam, że jest piękna choć w większości mieszkańcy mało to cenią i woleliby zrobić z niej miasto. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę malowniczych wycieczek:)

      Usuń

dziękujemy:)