Był
czas wielkich odkryć geograficznych, rewolucji przemysłowych i technicznych
przemian, a teraz żyjemy w epoce informacji. Wszystko byłoby dobrze, nawet jej
nadmiar, który przeciętnemu Kowalskiemu do szczęścia nie jest potrzebny, gdyby
to było uczciwie i rzetelnie podane czy jak kto woli sprzedane lub przekazane.
Jakby
ktoś nie wiedział, to żyjemy nadal w takim klimacie gdzie mamy cztery pory
roku, gdzie zimą pada śnieg, jest mróz i oblodzenia, a wiosną są
roztopy....
Jak
więc odebrać informację reportera, który pyta panią wysiadającą z opóźnionego z
powodu mrozów pociągu "jak się czuje?” Może zamiast odpowiedzi powinna
pójść w ruch jej torebka? To by była dopiero sensacja dnia. "Zaczepiona,
zmęczona i głodna chce iść do domu". (nie mylić z wygłodzona!)
Pociąg
się opóźnił bo na całym świecie, od czasu do czasu, pociągi się opóźniają.
Wszystko kiedyś się psuje, niedomaga i trzeba to naprawić albo zamienić na
nowe. Coś musi się w końcu dziać. W przeciwieństwie do ludzkiej
wytrzymałości... perpetuum mobile nie istnieje. O jedną tragedię narodową
mniej.
Latem
zaś śpiewają skowronki. Oczywiście te, które oparły się
chemiczno-cywilizacyjnym przemianom i nie mają zgagi. Jesienią mamy zbiory
plonów, które później kupujemy w okolicznych sklepach, przetworzone w ten czy
inny sposób.
I
tak kupujemy np. pachnące grahamki czy razowy chleb, które tylko wyglądem
przypominają, że są wyprodukowane z mąki żytniej. Ciekawe, co też nienażarci
producenci dodają do swoich wypieków? A
może pachnące spulchniaczami i tablicą Mendelejewa własne wyroby pseudo-mączne
również jedzą na śniadanie?
W
pewnym sklepie zapytana ekspedientka czy podpisany deser jest prawdziwym
tiramisu odważnie odpowiada, że chyba tak. Ponawiamy pytanie "czy ten
deser to tiramisu czy stało obok i udaje?"
Sprzedająca mniej już pewna, wycofuje się i odpowiada, że jej to
przywieźli, że ona nie wie.....
Czy
więc owe tiramisu jest wakacyjnym wspomnieniem z Włoch jego producenta? Głowy nie
nadwyrężał i czasu nie marnował. Ludzie kupią wszystko, byle pachniało i jakoś
tam wyglądało. Nikt przecież nie musi wiedzieć, że podstawą aromatu i smaku
deseru jest ser Mascarpone i likier Amaretto zmieszany z naparem z kawy, tej
prawdziwej a nie z kapsla...
Wracamy do domu, zjadamy pajdę chleba upieczonego w piekarniku kuchni kaflowej i dopada nas olśnienie, a po godzinie dochodzimy do
wniosku, że to chyba jednak cud.
Nic bardziej mylnego, zjedliśmy kawałek pieczywa, upieczonego z prawdziwej (nie "eko"), normalnej !, zwykłej mąki i po godzinie nie czujemy ponownie głodu. Do szewskiej pasji może człowieka
doprowadzić widok mąki babuni, dziadunia, kuzynki i gosposi, a tak naprawdę nie wiadomo kto to wyprodukował i z czego.
Pewnie babcia wysiadywała a dziadunio deptał...
Wspomnianemu panu,
reporterem nazwanemu, powinno się zaproponować, aby zajął się sprawą płatnych oszustów
i odpowiedział na kilka pytań....
Dlaczego wkład kominkowy
po roku palenia dobrym, sezonowanym drewnem nadaje się na złom? Wypadł szyber,
spadła podsufitka a szyba pękła. Mieli
oddać kasę, ale to oczywiście wina klienta, gdyż mechanicznie uszkodził to co
właśnie kupił. Hm, drewno miało kilkadziesiąt
lat, suchutkie, jodłowe, jeszcze pachnące. Za stare było?
Dlaczego podkaszarka po
jednym sezonie przestaje kosić? Trawa jej się nie podoba, czy też zaprogramowana
jest na koszenie koniczynki?
Dlaczego
płyta ceramiczna pęka w trakcie gotowania golonki, choć była jeszcze na
gwarancji? Golonka też...
Kolejnym,
remontowym wyzwaniem będzie poszukiwanie okna dachowego w kolorze dachówki. Na
przykład koloru czerwonego. Szybko okaże się, że w kolejnych odwiedzanych
centrach budowlanych (już naćpane życzenie) błąka się w sferze marzeń a do
granicy cudu dużo mu jeszcze brakuje. Kilku producentów (zmawiają się czy
co..?) produkuje okna dachowe tylko w kolorze zwanym antracyt. Pomijamy złudzenie optyczne z powodu oświetlenia w
sklepach i kupujemy okno, ale również farbę spray w kolorze dachówki – tego nic
nie ruszy.
Estetycznym
wyzwaniem będzie położenie przewodów elektrycznych natynkowych w odpowiednich
dla tego celu (normatywnych oczywiście) rurkach. Szczytem szczęścia w tej
materii będzie również znalezienie rurek w kolorach maskujących. Niestety, w kraju
Mieszka I są tylko białe!! Jak śnieg, nawet ten ubiegłoroczny, a jak komuś się
nie podoba, to może sobie pojechać do jakiegokolwiek, poza granicami kraju
sklepu i nabyć drogą kupna. Do wyboru do koloru, tanio i niedrogo.
Dość
wciskania kitu i manipulacji potrzebami
inwestora. Nadszedł czas na poszukiwanie
płytek podłogowych, które również
przeniosły się w sferę marzeń. Nie nie, nic z mauretańskich, ręcznie malowanych czy złotem kąpanych od Armaniego. Mają być
najzwyklejsze w świecie, białe i czarne, KLASYCZNE (z łac. - classicus
–wzorowe, wyuczone, SPRAWDZONE, ponadczasowe) inaczej takie, które do
wszystkiego pasują, zawsze dobrze wyglądają i będą wyglądać w przyszłości.
Wchodzimy do któregoś tam z kolei sklepu (pardon) salonu i pytamy czy mają.
Odpowiedź będzie (jest) tylko jedna:
"dopiero co były święta, wszyscy kupowali świecące, wzorzyste i
kolorowe".
Tutaj
słychać śmiech przez łzy, zamawiamy
zwykłe, proste, białe i czarne.
Będą
za pół roku, może za rok. Teraz nie są trendy...
Można
oczywiście mnożyć te przykłady bez końca, ale znowu mam jakieś marzenie tym razem bezpłatne. Chciałbym wejść
do sklepu i oprócz profesjonalnej obsługi usłyszeć zwykłe "dzień
dobry" w stronę klienta. W krajach cywilizowanych to Jego się pozdrawia,
to On przyszedł coś kupić, to On zostawia tu swoje pieniądze, a nie na odwrót.
Czy
aby na pewno......?
Pozdrawiam :)
Janusz
Janusz
Źródła foto:
Dodałabym do tego jeszcze meble, które jak mawia mój mąż musimy sobie sami wyprodukować (czyli złożyć wg małogramotnej instrukcji). Jak rozumiem to będzie etap następny :).
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego tak się dzieje. Może dlatego, że w gruncie rzeczy perspektywą (punktem odniesienia) działania nie jest ten człowiek obok nas.
Trafiłaś w sedno. Meble! Grozi mi pokojowe przejęcie blogu ;)
UsuńBrak tego odniesienia to niestety ogólnie panująca epidemia. W ogrodach, choć bardziej w naszych krajowych przestrzeniach publicznie zielonych. Może to przez drony, bo na przestrzeń projektanci patrzą jakby z góry?
Kiedyś perfidnie i złośliwie zapytałam pana w masarskim, ile cielęciny jest w "cielęcych" parówkach i zmusiłam go upierdliwością swą do odczytania ich składu przy sporej ilości klientów. Kiedy usłyszałam odpowiedź, zapytałam dlaczego nie nazywają się parówki z MOMu? Zabił mnie wzrokiem...
OdpowiedzUsuńPolecenia godny program p. Katarzyny Bosackiej WIEM CO JEM WIEM CO KUPUJĘ. Aż dziw, że go jeszcze nie zdjęli. :)
UsuńPanie Januszu, ech... jakieś Wy tam we Wrocławiu problemy macie:) Naprawdę nie powinniście marudzić. Macie tak prosty i łatwy dostęp do dóbr wysokiej kultury, że inni mogą tylko pomarzyć. Tiramisu z mascarpone.. haha... my tu na - za przeproszeniem - zadupiu musimy dobrze pokombinować i kawal drogi przejechać, żeby kupić kawałek mozzarelli przyzwoitej firmy. Życie w tym kraju to sztuka. Remont to wojna. Skąd pomysł, że w pierwszej lepszej miejscówce będzie przyzowite tiramisu? Dlaczego miałoby być? Przecież kosztowałoby majątek i nikt by go nie kupił. Podkaszarka nie może kosztować 200 zł. To technicznie niemożliwe :) NAleży wydać dużo pieniędzy na markówę albo posiłkować się używkami, których jest akurat pod Wrocławiem sporo, jaszcze lepiej się udać do milickeigo zagłębia. Przed podjęciem decyzji zakupowej należy zdobyć wiedzę i przeprowadzić szeroki rekonesans :) Kupić od tak płytki "nie w trendzie"? Zamówić, ściągnąć z Włoch trzeba. Na szczęście jest internet i grupa wsparcia rośnie w miliony. Mnie przed zakupem pękającej płyty ceramicznej z Amiki wybronił internet. Bosch działa bez zarzutu. Ale wracając do Waszej komfortowej sytuacji, opowiem szybko historyjkę o kupowaniu przeze mnie nietrendnych płytek. Po rekonesansie u sprzedawców lokalnych, namierzyłem rzeczone w pewnym wielkim markecie 45 minut drogi ode mnie. Pojechałem, kupiłem, a przy próbie układania okazało się, iż nie są to kwadraty ale romby. Fachowiec odmówił ułożenia mozaiki. Kolejne 40-ci kilka kilometrów, stracone ze 3 h życia. Ale tam, to tylko przegrana bitwa. Wojna trwa :) pozdrawiam. S.
OdpowiedzUsuńPanie Sąsiedzie...bo przypuszczam, że dalekie od prawdy to nie jest, skąd pomysł, że zadupie to tylko u Pana a my mieszczuchy tylko marudzimy sobie patrząc na Sky Tower?:)Problemy te są jak najbardziej z zadupia a nie Wrocławia, wysokiej kultury, co właśnie przeżywa falę krytyki za nędzne i nieuczciwe zorganizowanie Europejskiej Stolicy Kultury. I tu nasuwa mi się skojarzenie z tiramisu...skoro Polak Polaka na każdym kroku próbuje oszukać (władze miasta - artystów, którym zlecono projekty), to czy wielkie korporacje i markety będą tylko obserwować? Skoro wszystko wolno? Czy Lada Niva ze znaczkiem Land Rovera, to to samo co Land Rover? Oczywiście życie w tym kraju, nawet bez remontu, to sztuka i survival w obliczu wielkiej ofensywy wojennej nieuczciwych sił wroga. Płytki w kształcie rombu i podkaszarka (niestety, nie za 200 zł)to historie nagminne. Każdy ma swój poziom tej gry i swoje stracone "h" życia. Dorzucę tylko historię mojej siostry, której na zamówienie dostarczono samo rozładowczym autem tonę płyt granitu Green Forest. Rozładowując drewnianą skrzynię myślała, że to co widzi jest brzydka, spodnią stroną wymarzonego kamienia. Nie było. Takiej przesyłki to niestety sama nie odwiezie a auto szybko znikło(bo "wie Pani,ponad 350 km").I choć zamawiała w lokalnym markecie i padło: "z magazynu",skąd mogła wpaść na to, że on w Wa-wie? Dramat.W tym wypadku fachowiec powiedział, albo dziś, albo nigdy. Miał komplet robót na rok. Tak więc czy tiramisu czy rzekomy Green Forest wychodzą nam bokiem. Każdy ma swój poziom tej gry. Również pozdrawiamy i życzymy wielu wygranych :) ewa
UsuńZawsze trzeba walczyć o swoje, nie ma co się poddawać ;)
OdpowiedzUsuń