18 sierpnia

18 sierpnia

LĄDEK ZDRÓJ - kurort oczami wybraźni

Z Lądkiem mam dwa skojarzenia. Pierwsze z dzieciństwa. Stara nysa (oczami  wyobraźni wszystko, bo zapewne wtedy była nowa), ekipy filmowe i opowieści Taty jak to się tu filmy kręciło. 
Drugie, z czasów studiowania architektury krajobrazu, bo Lądek plenerami malarskimi od lat słynie. Liczni studenci z Wrocławia przemierzają na początku lipca miasteczko, z arkuszami papieru pod pachą, w poszukiwaniu widoków. Lądek od Wrocławia dzielą 2 godziny jazdy samochodem, z postojem w Ząbkowicach Śl. na loda i Krzywą Wieżę. Idealne miejsce na letnią wycieczkę i plenery.

projektowanie zieleni Wrocław

Po takim "malowaniu" trudno Lądka nie wspominać miło. Niby nic, dwa rysunki dziennie formatu A2. Zmęczenie umysłowe jednak ogromne. Nic tylko grzecznie potem iść spać. Do wszystkiego jednak można się przyzwyczaić, z czasem:). Po kilku dniach. 
Ale miasteczko nie tylko plenerami stoi. Głównie, jak sama nazwa -zdrój wskazuje,  jest to kurort z sanatoriami. Dawniej bajecznie bogaty i zadbany. Luksusowy. Dziś odradza się po latach zaniedbań. Można by powiedzieć, że wstaje na 4 nogi. Jedna noga to zdroje. Może druga to zieleń, przyroda? Trzecią byłaby architektura a czwartą? Czwarta, jak dla mnie, to mili ludzie. I koty, bo Lądek kotami też stoi. 
Tak więc po kolei. Czyli od zieleni, oczywiście:)



Jest w Lądku arboretum i najwyżej położony ogród kwiatowy (500 m. n.p.m.) przy ul. Moniuszki. Może właśnie dzięki temu sąsiedztwu tak tu inaczej, bardziej wrażliwie? Popatrzcie sami.

zielona m.
cynie wytworne
     






Oczywiście nie wszystko w Lądku jest takie nowe. Są też liczne sprawy do załatwienia. Jest za to ogromny potencjał i wiele domów do kupienia. To co było kilka lat temu i jest teraz, pokazuje ogromną zmianę, jaka się tu dokonuje. Budynek po budynku miasteczko odzyskuje dawne piękno. Cieszy to zwłaszcza, że miejscami było bardzo zniszczone. Zachowało się jednak bardzo wiele pięknych, okazałych willi, sanatoriów, domów mieszkalnych. A każdy z nich to rarytas. Ile kiedyś musiał kosztować ten przepych?

Lądek ma dla mnie zasadniczy plus w postaci braku tradycyjnego "deptaka". Życie w miasteczku pulsuje w kilku miejscach równocześnie. Jest część sanatoryjną, ale jest i przytulny rynek. Barokowa fontanna i urocze, malutkie kamieniczki, trochę jak w Kazimierzu nad Wisłą. Jest i ratusz. 

O dziwo, żadna ze ścian zamykających rynek nie jest z czasów PRL!!! To widok niestety dość powszechny w wielu małych, urokliwych miasteczkach Polski zachodniej. Kamieniczki są jedna, po drugiej, odnawiane. Będą kiedyś jak z bajki.

Ratusz


I tak doszliśmy do architektury. Jest tu całe bogactwo historii sztuki. Od średniowiecza, przez barok, secesję i wszystkie neo..... Jest nawet art deco. Wszystko w malutkiej skali. Takie małe cudeńka jak dla lalek. Mnóstwo kunsztownego detalu. Wiele do odnowienia. Jeszcze więcej -  do wykorzystania potencjału.


 Wyobraźnia pracuje kiedy się widzi takie cudo. Chcąc nie chcąc - Miami Beach.



Zanim pójdziemy do zdrojów, rzucimy okiem na dzielnicę rezydencji. Pięknie tu kiedyś musiało być. Kilka lat temu myślałam, że już po niej. Ruina stała obok ruiny. Żal było patrzeć. Życie tu jednak wraca. Kilka domów stoi jeszcze pustych, ale to nie jest już to samo miejsce:)

   








Są też miejscowe dziwadła. Jedne zadbane, drugie w ruinie.



Na tej patelni pobito rekord Guinnessa na największą jajecznicę:). Światowo było.


Wśród wielu detali ogrodowych, przeważają stylizowane lub faktycznie będące kopią dawnych wyposażeń ogrodowych. Nie wszystkie muszą być drogie. Ten dobrze wyglądający płotek okazał się  z plastiku. Wiele ogrodów,  nawet te historyczne, wyposaża się obecnie w dobre jakościowo zamienniki, które udają kamienne lub metalowe elementy. Często w parkach pałacowych zamiast posągów z piaskowca, który ulega wypłukiwaniu przez deszcze, stoją ładne, betonowe kopie. Oryginały przechowuje się i udostępnia w zadaszonych pomieszczeniach. Taki jest trend za granicą  więc pewnie będzie również i u nas.

Doszliśmy  właśnie do części sanatoryjnej. Woow! A to ci niespodzianka. Tu już naprawdę jest światowo.
Zanim pójdziemy na kąpiel mineralną do "Wojciecha" przejdźmy się po rozległych terenach spacerowych wokoło niego.

naprzeciw "Wojciecha"





fontanna


Trochę ta przestrzeń "przegadana" i trochę "zaśmiecona" lub pustawa, ale jednak czujemy się tu dobrze. To dowód na to, że harmonia i ład mają wpływ na nasze samopoczucie. Uporządkowane, zadbane przestrzenie zielone przyciągają ludzi jak magnes.

kobieta z kamienia:)

Stąd już dwa kroki do "Wojciecha". Jest tu naprawdę co podziwiać. Podziwianie bogato zdobionych ścian niewielkiego basenu w kształcie owalu wypełni nam po brzegi każdą minute pobytu. Nie jest to jedyne ujęcie wody mineralnej w Lądku, ale klimat przedwojennego luksusu "Wojciecha" kusi. Oj kusi :)

kopuła basenu w "Wojciechu"

30 minut za 19 zł. Warto było!!!! Takie otoczenie.


Taka niby zwykła rzecz jak tralki. Przeważnie widuje się betonowe. A w "Wojciechu" są ceramiczne!
"Wojciech"

Kolejne perły czekają na odnowę. Piękne, przestronne wnętrza tego sanatorium widziały już lepszych gości niż my. Sąsiednie budynki miały więcej szczęścia, już błyszczą.



Zaczęliśmy od zieleni i na zieleni wypada skończyć. Dla mnie główną atrakcją Lądka jest rzeka. Tęskniłam za nią trochę i stąd ten wyjazd. Można po niej brodzić w centrum miasta!!! Woda ideał. Czyściuteńka. Często widuje się pstrągi.  I te otoczaki!!!



jeden z sentymentalnych widoczków plenerowych

W potoku żyją pstrągi. Jest zarybiany i pilnowany. Strażnicy potoku strzegą ryb przed wędkarzami. Raz w roku organizowane są, na zamkniętym odcinku zawody :(
Co to za piękny widok,  pełna ryb i czystej wody struga! Wszystkim rzekom i miastom życzę takiej. A na razie do Lądka trzeba jechać.

I tam też, a nie do włoskiego czy francuskiego miasteczka, żeby pogłaskać kota na ulicy. Pełno tu przyjaznych kotów do głaskania:)

Po prostu koci świat.




ewa :)


P.S
Piękna, stara hortensja bukietowa. Całkiem spory "krzak" potrafi z niej wyrosnąć!


10 komentarzy:

  1. W Lądku byłam rok temu na praktykach z geologii i jakoś nie zrobił na mnie dobrego wrażenia (może za dużo czasu siedzieliśmy w kamieniołomie?).
    Widać było ekipy z łopatami a teraz widzę - widać efekty. Jest coraz lepiej i oby tak dalej.
    Na mnie wrażenie zrobiły wtedy oczywiście wille. Tak właśnie wyobrażałam sobie Barcelonę z książek Zafona. Szkoda tylko, że miejscami straszą jeszcze opuszczone ogromne budynki - czułam się nimi podczas pobytu strasznie przytłoczona.
    W tym roku odwiedziłam Srebrną Górę, która - chyba dlatego, że bardzo kameralna - zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Warto się tam wybrać(kilkanaście km od Ząbkowic Śl.). Mieszkańcy dbają o swoje niewielkie przydomowe ogródki, rynek został odnowiony a z gigantycznej twierdzy widać nawet... Mieszkańcy Wrocławia z pewnością będą wiedzieć co ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm. A ja sobie myślę, że każdy z nas ma kilka takich, swoich, własnych miejsc; miejscowości sentymentalnych, na które patrzy przez różowe okulary :) właśnie ze względu na te nasze, miłe wspomnienia i "to coś", co nas do nich przyciąga i czynie je dla nas samych wyjątkowymi....
    Pozdrawiam, Aga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie macie rację, że pzrez różowe okularki patrzę. Ale chyba tak już mam, że widzę trochę "w przód". Może stąd to projektowanie. Wille, też na mnie robią wrażenie. Mnie sie kojarzyły z Kuba z "Buena Vista Social Club", ale Barcelona mowisz? Chyba lepsze skojarzenie. Za Srebrna
    Górę dzięki Ci wielkie! Pojedziemy z pewnością. A nastepny weekend jesteśmy w Krakowie. Może podpowiesz co zobaczyc koniecznie oprócz Wawelu???
    ewa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie różowe okulary mają swoje plusy :) Ja mogę polecić podziemne muzeum w Sukiennicach, bardzo ciekawe i nietypowe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o nim. Dobrze, że mi przypomniałaś:) A jest jakieś miejsce, z którego dobrze panoramę Krakowa widać?
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba wszystkie Kopce. Ja byłam osobiście bodajże na Kopcu Krakusa. Najbardziej znany jest ten, który widać z Błoni czyli kopiec Kościuszki(w okolicy jest Park Decjusza i ZOO). Nie byłam na nim bo jest pewien studencki przesąd, który mówi, że lepiej na niego nie wchodzić na początku studiów ;> Osobiście mogę też polecić wieżę widokową w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia (77m) - przy ładnej pogodzie widać nie tylko Kraków, ale i Tatry.

    PS. Co do panoramy to jak byłam rok temu z przyjaciółmi we Wrocławiu to mieliśmy niezły ubaw z kolegi, który myślał, że z Panoramy Racławickiej będziemy mieć świetny widok na miasto ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kapitalne!! Czego to ludzie nie wymyslą:)Trzeba mu pzryzanć, że oryginalny jest:) Dzięki wielkie za przewodnik po wieżach widokowych:)Do miłego, kolejnego.
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Lądek to i dla mnie miejsce sentymentalne, z dzieciństwa i z później. Nawet na plenerze byłam;-)
    Ale nie wiedziałam, że:
    - ma kryty most. Dowiedziałam się dopiero, jak szukałam w guglach, po co się kryje mosty;-p a ten po co właściwie? Dla kuracjuszy?
    - że ma ogród kwiatowy. Prywatny? Ten mech (Leucobryum glaucum) tam rośnie czy jest przywieziony z lasu?
    - że tralki w Wojciechu są ceramiczne.
    Dużo jeszcze temu Lądku brakuje, ale cieszę się, że Rynek nie przypomina już renesansowej ruiny i że Biała Lądecka nadal czysta.
    I graby piękne, i koty.

    OdpowiedzUsuń
  9. ten most niestety nie dla turysty. Łaczył prywatne pałacyki, a że bogate i po obu stronach rzeki, to się szarpnęli na własny most:)Kwiatowy ogród to w arboretum, o którym kiedyś mi pisałaś, a mech rośnie koło pensjonatu. W tym ogrodzie jednak nie zdąrzyliśmy być. Wszystko przed nami:)
    Tylko tu, więc przyniesiony pewnie, ale świetnie się rozrósł koło niego.
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  10. Very interesting,good job and thanks for sharing such a good blog

    OdpowiedzUsuń

dziękujemy:)