Dla mieszczucha takiego jak ja, wieś zawsze kojarzyć się będzie z wolniejszym tempem życia, czasem na pracę, ale i na odpoczynek oraz bogactwem kolorów, kwiatów i zapachów (czasem tych, że ufff...). Oczywiście również z brakiem anonimowości, o którą w mieście tak łatwo. Czasem zbyt łatwo. Cóż, są plusy dodatnie i plusy ujemne.
Dla architekta krajobrazu wieś jest również nieustanym żródłem inspiracji i wiedzy. Przekazywane od pokoleń "domowe sposoby" hodowli roślin, to studnia bez dna.
Mimo tego zamiłowania i ogrodniczych upodobań nie dorobiliśmy się, jako Polacy, stylu, który nazwany zostałby "ogrodem polskim". Zresztą nie tylko my nie mamy tego szczęścia. Mamy za to, w sztuce ogrodowej, reprezentanta w postaci "klombu polskiego".
Trafił on do "Historii ogrodów" dzięki księżnej Izabeli Czartoryskiej i jej książce "Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów" z 1805 r., opublikowanej oczywiście we Wrocławiu (u Wilhelma Bogumiła Korna) :).
Mimo tego zamiłowania i ogrodniczych upodobań nie dorobiliśmy się, jako Polacy, stylu, który nazwany zostałby "ogrodem polskim". Zresztą nie tylko my nie mamy tego szczęścia. Mamy za to, w sztuce ogrodowej, reprezentanta w postaci "klombu polskiego".
Trafił on do "Historii ogrodów" dzięki księżnej Izabeli Czartoryskiej i jej książce "Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów" z 1805 r., opublikowanej oczywiście we Wrocławiu (u Wilhelma Bogumiła Korna) :).
"klomb polski" wg. I. Czartoryskiej, pocz. XIX w. |
Znaczące to dzieło, było jednym z dwóch, które w swoim czasie liczyły się "na rynku".
Drugim propagatorem sztuki ogrodowej tego czasu był Ignacy Krasicki.
Klomb polski powstał na bazie klombu angielskiego, ale posiadał również zimo zielone rośliny, barwinki i jałowce, róże, malwy i wiele innych sezonowych roślin. Jego odmienność jest widoczna zwłaszcza w zimie. Bo my, w przeciwieństwie do Anglików, Włochów czy Francuzów mamy (a może mieliśmy?) - zimy.
Drugim propagatorem sztuki ogrodowej tego czasu był Ignacy Krasicki.
Klomb polski powstał na bazie klombu angielskiego, ale posiadał również zimo zielone rośliny, barwinki i jałowce, róże, malwy i wiele innych sezonowych roślin. Jego odmienność jest widoczna zwłaszcza w zimie. Bo my, w przeciwieństwie do Anglików, Włochów czy Francuzów mamy (a może mieliśmy?) - zimy.
Największym "odkryciem roku 2012" w Giebułtowie był dla mnie widok malw przy kościele. Cudoooo! To zestawienie barokowych epitafiów z prostotą malw! I do tego tych najprostrzych z możliwych - "ślepych:)".
malwy pojedyńcze |
kościół w Giebułtowie (dawniej Gebhardsdorf) |
Co więc kształtuje wygląd ogrodu wiejskiego? Jest to wykorzystanie naturalnej rzeźby terenu, drzew i krzewów tradycyjnych, budowli i elementów małej architektury nawiązujących do istniejących już w otoczeniu. Ważna jest też funkcjonalność. To ona nadaje kształt ścieżek, otwarć widokowych (czyli tego co widzimy w oddali) i osi wodokowych ( naprowadzającej wzrok na ciekawy widok i/lub na otaczający krajobraz). To wiedza jaką chciała przekazać potomnym księżna Czartoryska. Jest ona nadal aktualna. W swym poradniku propagowała, nowatorską na owe czasy ideę, komponowania ogrodów z roślinności rodzimej.
Co więc mamy w wiejskich ogrodach? Pełnych egzotyki już dawno "oswojonej".
lilie we wszystkich odcieniach |
chabry ruskie i tojeść kropkowaną, nie do wykarczowania |
Czasy się zmieniły. Rośliny, o których kiedyś nie słyszano, zadomowiły się pod "strzechami". Rozmnażane i przekazywane dalej w ramach sąsiedzkich odwiedzin, zawojowały ogródki. Za nimi idzie wiedza, jak o nie dbać. Wymiana informacji to podstawa!
kremowe juki karolińskie i bordowe firletki kwieciste oraz różowe róże a wcześniej piwonie
|
Piet Oudolf post nie powstydziłby sie tych zestawień. Coś niesamowitego. Takie spontaniczne i lekkie.
floks wiechowaty na tle mozgi |
Wieś polska bez floksa wiechowatego? Niemożliwe. Zapach tych kwiatów nieodłącznie kojarzy się ze wsią. I czy będą one stały na baczność w przedogródku czy swobodnie kłaniały się przechodniom na rabacie, zawsze krążyć będą wokół nich motyle. Jeśli więc chcesz je zwabić do ogrodu, nie zapomonij o floksie.
floksy wiechowate |
No i róże! Kto nie lubi róż? Wymagające, niedotykalskie, ale jakie piękne. Okazuje się, że możemy je z powodzeniem rozmażać w bardzo prosty sposób. Jeśli bukiet ciętych róż uznaliśmy za nadający się do wyrzucenia, poczekajmy. Przyjrzyjmy się dobrze ich łodygom. Jeśli są nadal zielone, oberwijmy kwiat a resztę posadźmy w ziemi. Warto końcówkę zanurzyć w ukorzeniaczu, jeśli mamy. W półcieniu i niezbyt żyznej glebie mamy szansę doczekać się, że ta łodyga puści korzenie i liście! Nic nie ryzykujemy a szanse są duże. Znam osoby, którym 1-na na 5 się ukorzenia. Ale znam również takie, które mają wynik 4:1 ukorzenionych sadzonek. Warto próbować.
Cała plejada gwiazd, bez których nie można się obejść w ogrodzie wiejskim.
widok już dość rzadki - asparagus |
dalie z grupy pomponowych |
rudbekie, takie teraz modne |
firletka chalcedońska |
no i rooooje motyli :) na lebiodce pospolitej (origanum vulgare) |
oraz ulubione łany rumianku |
Są też wiecznie żywe i niezniszczalne "skalniaki". O dziwo, w tej wsi nie ma tych okropnych kopców z kamieniami na środku trawnika. Są za to, łagodne skarpy, gdzie kamienie mają podtrzymywać ich konstrukcję. Tu nikt się nie silił na naśladownictwo. To czysta funkcjonalność. Nie jakaś imitacja. Teren przecież górzysty i kamienie leżą wszędzie.
"ławeczka tkacza" |
Jest w tej wsi jakaś magia. Cała jest jak wielki ogród krajobrazowy. Z "Ławeczki Tkacza" - ufundowanej przez byłego mieszkańca wsi (przedwojennego mieszkańca) roztacza się przepiękny widok na Góry Izerskie. Warto się tu wspiąć, żeby popatrzyć i podumać.
Warto też pójść na wycieczkę "Na Skałki". Chodzono tu od zawsze. Kiedyś na turystów czekała gospoda, dziś zamieniona w dom mieszkalny. Po drodze mija się starą szkołę z dzwonkiem na przerwy i zegarem.
dawna filia szkoły w Giebułtowie |
Wszystkim tu chyba żyje się dobrze, spokojnie. Z biegiem lat jakby psów na łańcuchach mniej.
Niektórym kotom pozwolono nawet zaglądać do kuchni. Nie licząc tych szczęściarzy na trzech łapach, którzy od mieszczuchów dostają szynkę podbieraną ze stołu:).
Są nawet fanatycy ptasiej architektury w pobliskim Chmieleniu.
I wcale nie tak chętnie naśladuje się tu, to co "miastowe". Wręcz przeciwnie. Wiejska sielanka ma się tu bardzo dobrze. Oryginalne rozwiązania są w "cenie".
Pewnie każdy ma jakąś wieś, do której lubi wracać. I jakąś wieżę kościelną, która z daleka wskazuje mu, że już do niej blisko. Jeśli nie, zawsze może kierować się na Giebułtów!
Do zobaczenia za rok:) Albo wcześniej.
Pozdrowienia dla Redakcji "Gazety":)
ewa
...........
P.S Wracając jeszcze do Izabeli Czartoryskiej, należy dodać, że właśnie jej zawdzięczamy rozpowszechnienie typu polskiego ogrodu ziemiańskiego z aleją dojazdową, gazonem i podjazdem okolonych wianuszkiem drzew, z odsuniętymi na bok zabudowaniami wokół podwórza gospodarczego. Właściwy ogród znajdował się za domem. Idealną sytuacją dla pałacu lub dworu, było usytuowanie go na wzniesieniu, tak aby z okien i tarasu ogrodowego widać było nieprzerwany widok na okolicę.
Drugim propagatorem mody ogrodowej był Ignacy Krasicki. Oboje postanowili zabrać się za propagowanie ogrodów jako przybytku piękna i zadowolenia estetycznego. Obiektem ich krytyki i niechęci były ogrody szlacheckie. Ówcześni im magnaci (obok królów i zakonników) - urządzali wielkie założenia ogrodowe będące przykładem luksusu i marnowania pieniędzy. Ziemianie i drobni posiadacze stosowali w swych włościach model ogrodu użytkowego. Oznaczało to uprawianie kapusty i "włoszczyzny" tuż obok misternie wysypywanych herbów właścicieli (piskiem, węglem, pokruszona cegłą, skorupkami fajansowymi). Ogród miał być praktyczny i użyteczny, a nie piękny. Do zmiany tych przyzwyczajeń a wręcz "zdrady ideałów stanowych" namawiali Krasicki i Czartoryska.
Biskup Krasicki mówił, między innymi, o skażeniu gustu "wspaniałością", którą chciano zadziwić gościa. W jego przekonaniu bardziej należało się skupić na nadawaniu rzeczom "wdzięku".
Czartoryska zaś pisała, że ogrody upiększają wiejskie mieszkania i że ogrodem może stać się każde miejsce, każda wioska, każdy folwark, najmniejszy kącik. Kto, chce zakładać ogród, powinien na to miejsce patrzeć jak na przyjaciela, nigdy go nie opuszczać, zawsze mu pomagać, a na koniec iść za gustem najprostszym, to jest najbliższym natury.
Na zakończenie dodam, że "ogrody" swe Czartoryska kształtowała w podwarszawskiej wsi Powązki (od 1771 r.) oraz w Puławach. Krasicki zaś urządzał swoje rezydencje w Lidzbarku Warmińskim i Smolajnach.
no nie daj boże, żebyśmy się ogrodu polskiego dorobili... bo byłby zamknięty tujami, obsadzony jałowcami, berberysami i wierzbą HN, z tą kupą kamieni na trawniku;-p
OdpowiedzUsuńI wszystko pięknie, i zwiewnie w tym Giebułtowie... ale to nie są rodzime rośliny, pewnie żadna z nich, tak nam się tylko kojarzą bo oswojone... i nie płomyk szydlasty, tylko wiechowaty. A malwy ślepe, to jakie znaczy? Ruski chaber- też nigdy nie słyszałam, i asparagus to przecież szparag... gdzie tak mówią jak piszesz?
Witamy Megi po przerwie:)
OdpowiedzUsuńNiezmiennie cenne są Twe komentarze, Megi. Gdzie sie tak mówi? W Giebułtowie, ha,ha. Ale również w literaturze np. I. Kiljańska, pewnie znana? dla formalności podam całość: "Kwiaty i krzewy do twojego ogrodu".A "ślepe" malwy to po prostu pojedyńcze:)Tak jak "zrywka", to reklamówka do zerwania przy stoisku, ha,ha. Dla mnie nowość!
Przy okazji: zapisałam się na subskrypcje Twojego bloga, ale coś jest nie tak i nie nadchodzą posty. Co robić?
Ewa
tak myślałam, że ślepe to to:-D Zrywka, powiadasz, kupuję:-) Nie wiem, co robić. Ja dodaję blogi do obserwowanych (czego blogger nie upraszcza- kiedyś była ta funkcja u góry po lewej, teraz trzeba "dołączyć do tej witryny", a cóż, jeżeli ktoś nie pokazuje u siebie jej członków?), ustawiłam sobie w zakładce "zaglądam" po lewej tak, żeby mi się pokazywały w kolejności od najnowszych wpisów. pozdr!
OdpowiedzUsuńmoże Cię jeszcze zaskoczę... ten Giebułtów jest 8 km od Zamku Czocha:):):)
OdpowiedzUsuńewa
Do zobaczenia i zapraszam Bożena
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie wpadnę ponownie, dziekuję, i do miłego zobaczenia:)
OdpowiedzUsuńEwa
Pani BOżeno , będzie post o pani ogrodzie , tylko musze się ogarnąc na bieżąco. Moze bliżej zimy . Dam znac.
OdpowiedzUsuńEwa
Mieszkam tu od urodzenia, ale nigdy nie patrzyłam na te miejsce w taki sposób, wszystko było codziennością, czymś, co widuję codziennie. Dziękuję, za uświadomienie o tym w jak szczególnym miejscu mieszkam, pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńOj tak. W bardzo szczególnym i pięknym. Warto o nie dbać i nie rezygnować z floksów, liliowców, piwonii :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
ewa
Bardzo piękny ogród. Fajnie by było zadbać jeszcze o trawę żeby tak nie prześwitała przez te piękne kwiaty. Jednak nadal jest pięknie i uroczo.
OdpowiedzUsuń